Animizm
A co jeśli świat nie składa się z przedmiotów, ale z relacji?
"Ciemność też, kwitnie i śpiewa, i przemierzana jest przez ciemne stopy oraz ciemne skrzydła." - Wendell Berry
Świat jest Wibrująco Żywy oraz Pełen Osób
Istnieje sposób patrzenia na świat, który sprawia, że wszystko wydaje się małe. Mówi nam, że rzeki to tylko woda przepływająca przez kanały, że drzewa to tylko węgiel, że kamienie są pozbawione życia, a zwierzęta istnieją po to, by je badać, wykorzystywać lub zjadać. Ten sposób widzenia - dominujący, nowoczesny, uprzemysłowiony światopogląd - tnie rzeczywistość na zgrabne małe kategorie: ludzie tutaj, przedmioty tam, wywyższa umysł nad materię, a ludzi nad naturę. Istnieje jednak inny sposób. Sposób, który nie kurczy świata, ale go rozszerza. Sposób widzenia, w którym wszystko żyje, wszystko jest obecne, wszystko jest częścią skomplikowanej sieci relacji. To jest animizm. Parafrazując religioznawcę, Grahama Harveya:
świat jest pełen osób, z których tylko niektóre są ludźmi.

Czym jest animizm?
Animizm to sieć relacji, związków i wzajemności.
- Świat jest żywy.
- Wszystko jest w relacji.
- Szacunek i wzajemność mają znaczenie.

Dlaczego jest ważny?
Animizm pomaga nam na nowo odkryć złożoną sieć relacji, w której istniejemy.
- Rośliny stają się nauczycielami, siedliskami i dawcami życia zamiast zasobów.
- Zwierzęta stają się naszymi braćmi i siostrami, a nie podrzędnymi formami życia.
- Skały i góry nie są martwymi przedmiotami, ale czującymi istotami: posiadaczami głębokiego czasu.

Czego może nas nauczyć?
Animizm pomaga nam w znaczący sposób zintegrować otaczający nas świat. Może:
- Pomóc nam lepiej widzieć to, co jest wokół nas - wszystko ma obecność.
- Dać nam język, w którym możemy mówić, słuchać i szanować - etykietę bycia dobrym krewnym.
- Pozwolić nam przestać myśleć o sobie jako „ponad” lub oddzielonych od natury - jesteśmy naturą.
Jak Nazwać To, Czego Nie Można Nazwać?
Był wczesny ranek. Drzewa drżały delikatnie na wietrze, a ich liście łapały pierwsze ukośne promienie słońca, gdy przemierzałem las. Ziemia pode mną, wilgotna od deszczu poprzedniej nocy, wydychała słodki zapach mokrej ziemi i sosny, zapach gęsty i syropowaty, wtulający się w moje nozdrza jak duch czegoś starszego niż pamięć. Wrona, siedząca wysoko na omszałych gałęziach, wydała z siebie ostry krzyk, po czym zerwała się z drzewa, trzepocząc skrzydłami ze zręcznością, która domagała się zauważenia. Skinąłem głową, jakby chcąc powiedzieć: słyszę cię. Animizm jest słowem i jak wszystkie słowa, jest niewystarczający, stratny. To nieudolna próba języka, by opakować coś zbyt rozległego, zbyt fundamentalnego, by zredukować to do zwykłych dźwięków i sylab. Ale jeśli język jest rzeczywiście najlepszym narzędziem, jakie mamy, a animizm musi zostać nazwany, to niech będzie nazwany tym, czym jest: sposobem bycia, sposobem rozumienia, relacją. Jest to uznanie i pamiętanie, że świat nie jest martwą sceną lub tłem, na którym działa ludzkość - ale żywym, oddychającym, czującym chórem, którego jesteśmy tylko pojedynczym głosem. Nie jest to wiara w sposób, w jaki można wierzyć w przesądy lub dogmaty, ale raczej relacja - wzajemna wiedza - między sobą a wielkimi, niezliczonymi obecnościami, które nas otaczają, otulają i przechodzą przez nas. Mówienie o animizmie to mówienie o godności i wzajemnych powiązaniach wszelkiego życia - tych żywych i martwych. To odrzucenie sterylnej soczewki nowoczesności, soczewki, która spłaszcza planetę do zasobów, do marży zysku, do rzeczy, a zamiast tego zobaczenie świata takim, jakim jest: żywym i tętniącym własną wolą działania. Skała, spoczywająca nad brzegiem rzeki, nie jest tylko skałą, ale istotą, z własną historią, powolną, tajemniczą, cierpliwą egzystencją. Rzeka, szemrząc i ślizgając się po zakrzywionych powierzchniach i stopniowo rosnących odległościach, nie porusza się bez intencji. Wiatr, który gwiżdże w wysokiej trawie, który szepcze mi na karku, nie jest nieświadomą siłą.
Ma nam coś do powiedzenia.
Zaakceptowanie tego nie oznacza narzucania ludzkich cech nie-ludzkiemu światu, ale raczej rezygnację z arogancji, która zakłada, że osobowość należy tylko do nas. Cóż za dziwna i krucha fikcja, ludzka wyjątkowość. Jak mały czyni to świat, jak samotny. Wierzyć, że inteligencja, język, pamięć, miłość należą wyłącznie do ludzkości, to stać w centrum pustego wszechświata i wyobrażać sobie, że jesteśmy królami. Ale nigdy nie byliśmy w centrum. Nie ma żadnego centrum. Jest tylko wielka sieć, plątanina korzeni, ścieżek rzecznych i szlaków migracyjnych; niekończąca się wymiana oddechu i rozkładu, tworzenia i powrotu. W miękkiej liminalności tych cennych chwil poprzedzających zmierzch zachodzącego słońca, usiadłem na zwalonej kłodzie, opierając dłonie o jej szorstką skórę, czując powolną, niewidoczną pracę grzybni przewlekającej się przez jej rdzeń, rozkładając ją, karmiąc drewno z powrotem do gleby. Wyobraziłem sobie grzyby ukryte pod moimi dłońmi, ich strzępki rozciągające się i tkające, mówiące subtelnymi zdaniami znacznie starszymi niż mowa; tworzące język kompostowania, śmierci i odnowy; końce i początki, które w rzeczywistości są jedną i tą samą rzeczą. W zaroślach słychać szelest. Jeleń albinos, na wpół ukryty, biały i obserwujący. Moje oczy rozszerzają się, ale nie ruszam się, nie sięgam po telefon, by uchwycić ten moment, nie przerywam ciszy dźwiękiem własnego zaskoczenia. Po prostu pozwalam temu być, akceptując nas takimi, jakimi byliśmy - dwie istoty, oddzielne, ale nie oddzielne, uwikłane w rodzaj cichej wiedzy, o której ludzkość na zbyt długo zapomniała. Właśnie To oferuje animizm: nie panowanie, nie mistrzostwo, nie kontrolę, ale uczestnictwo. Bycie częścią świata, a nie poza nim. Słuchanie, obserwowanie, dostrzeganie, że nie tylko my mamy historie do opowiedzenia. I, co być może najważniejsze, wiedzieć, że nigdy nie mieliśmy.